10 nocy w Rosji
Czas nadrobić zaległości i podsumować nasz pobyt w Rosji. Ci, którzy nas czytają wiedzą, że najpierw byliśmy 5 dni w Petersburgu, a następnie 5 dni w Moskwie. I tu sprzedam Wam opowiastkę o miejscach, w których się zatrzymywaliśmy.
Czas nadrobić zaległości i podsumować nasz pobyt w Rosji. Ci, którzy nas czytają wiedzą, że najpierw byliśmy 5 dni w Petersburgu, a następnie 5 dni w Moskwie. I tu sprzedam Wam opowiastkę o miejscach, w których się zatrzymywaliśmy.
Sam Petersburg to miasto pełne cudów. Przyjaźni, uśmiechnięci ludzie, piękna architektura, wszechobecna sztuka, fascynująca historia obfitująca w innowacje i wizjonerskie przedsięwzięcia, ale też w walki, głód, rozlaną krew i zamachy.
W świecie, w którym wszystko ma swoją cenę, biznes turystyczny kwitnie, a mieszkańcy atrakcyjnych miast tylko czekają, żeby podłapać jakiegoś nadzianego Amerykanina lub Japończyka, któremu można wcisnąć badziew stylizowany na regionalny za grube pieniądze, ciężko uwierzyć, że cokolwiek może być za darmo. Ale słuchajcie, wiara w ludzi nie została pogrzebana!
Ryga okazała się kompresem na nasze skołatane nerwy. Przede wszystkim mieliśmy cudowną, słoneczną pogodę, która nastroiła nas odpowiednio do zwiedzania stolicy Łotwy i była cudownym dobrym omenem na początek podróży. Co prawda na miejscu dysponowaliśmy jedynie popołudniem i wieczorem, więc nie dane nam było zapoznać się z miastem bliżej, ale Ryga fajnie zapisała się w naszym harmonogramie podróży. Dlaczego?
W sercu i głowie i dziury po „mołotowie”… Przez ostatnie dni nasze serca i głowy borykały się z wieloma emocjami, które stworzyły iście wybuchową mieszankę, o mocy podobnej do sławetnego wynalazku ulicznych bojowników. Już dawno nie miałam tak ogromnego miszmaszu. Dziś już jesteśmy „wyjechani”, ale czacha wciąż dymi, choć na zewnątrz kilkanaście stopni…