W tym wpisie przekonacie się, że często najlepsze momenty w podróży są dostępne zupełnie za „friko”. Poniżej lista siedmiu rzeczy, które uatrakcyjniły nasz pobyt w Indiach i które nie kosztowały nas nic lub prawie nic! Miłej lektury! ;)
1. Korzystanie z własnych nóg jako środka transportu
Mimo sporych odległości i olbrzymich upałów, spacery są naszą ulubioną formą przemieszczania się (szczególnie w małych i bardzo małych uliczkach). Dzięki nim mieliśmy okazję przyjrzeć się prawdziwemu życiu mieszkańców, zarówno w wielkich metropoliach, jak i mniejszych miasteczkach. A prawdziwy indyjski bazar zobaczyć można tylko na piechotę!
Na wzgórze górujące nad Udaipurem można wjechać kolejką, ale satysfakcja z wdrapania się tam daje więcej frajdy!
2. Super tanie podróże transportem publicznym
To jest chyba mój faworyt jeśli chodzi o oszczędzanie, ale przede wszystkim frajdę i prawdziwą przygodę. Nikt nie powie mi, że wzięcie taksówki czy nawet tuk tuka (małego, trójkołowego pojazdu, który dowiezie Cię praktycznie wszędzie) daje większą satysfakcję, niż podróż prawdziwym, lokalnym środkiem transportu, z którego korzystają przeciętni mieszkańcy. Z tego typu połączeń korzystamy, kiedy tylko możemy i chociaż oszczędność w przeliczeniu na złotówki jest praktycznie żadna (zależy kiedy, średnio ok. 10-15 zł), to satysfakcja jest niewspółmiernie większa! Z całą pewnością na długo zapamiętamy podróż lokalnym, wypełnionym po brzegi Hindusami autobusem z lotniska w Waranasi do centrum miasta oraz dojazd z lotniska w Jaipurze (po ciemku, ilość osób na m2 około 5-6). Podobnie wyglądał dojazd na granicę z Pakistanem na własną rękę z kilkoma indyjskimi turystami, podróż autobusem do Udaipuru (250 km w jedyne 7,5 godziny) czy korzystanie z wypełnionego po brzegi metra w Delhi. Zdecydowanie więcej o transporcie przeczytacie tutaj.
Ludzie, którzy mówią, że rosyjscy kierowcy są szaleni, nigdy nie byli w Indiach. Tam dopiero jest szaleństwo!
3. Wschody i zachody słońca
Te w Indiach są czasem naprawdę spektakularne! Niestety z wiadomych względów ciężko jest oglądać wiele wschodów słońca, ale czasem warto jest zwlec się z łóżka o wcześniej porze. Z zachodami jest za to o wiele łatwiej, trzeba tylko znaleźć najlepszą okazję i miejsce.
Wschodem, czy też wschodami słońca, które z całą pewnością zapamiętamy na długo, były przywitanie dnia nad Gangesem w Waranasi oraz wgniatające w ziemię spojrzenie na Taj Mahal bladym świtem. Tego nie da się opisać, to po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy…
Słońce kładło się spać najpiękniej chyba w Udaipurze, gdzie odbijające się od lustra wody jeziora Pichola senne i ociężałe znikało za horyzontem z każdą mijającą sekundą…
Zachód słońca w malowniczym Udaipurze – czego chcieć więcej?
4. Robienie zdjęć za jeden uśmiech
Mamy nadzieję, że w galeriach przekonaliśmy Was, że w Indiach można zrobić mnóstwo świetnych ujęć. Ludzie w większości są bardzo wdzięcznym celem obiektywu i prawie nigdy nie mają problemu z tym, że chce się zrobić im szybką fotkę (uwaga: tutaj jest co najmniej kilka wyjątków i trzeba zdawać sobie z tego sprawę). Szczególnie codzienne życie i piękne, kolorowe ubiory to to, co na zdjęciach wygląda najlepiej!
Zdjęcia z ludźmi mają też jednak inną, drugą stronę medalu, a mianowicie… chęć robienia sobie zdjęć z nami! W wielu miejscach byliśmy dla lokalsów niesamowitą atrakcją. Do wspólnych zdjęć w ciągu naszego pobytu pozowaliśmy spokojnie około setki razy! :-)
– Hello. One photo, one photo?
5. Spotkania z ludźmi
Przykładów moglibyśmy podawać naprawdę mnóstwo! I nie mówię tu o spotkaniach z turystami takimi jak my (chociaż to także!). To właśnie Indusi byli dla nas zawsze mili, przyjaźni i pomocni. Nasze dyskusje z właścicielem łódki w Waranasi, właścicielami hosteli w kilku miejscach, w których spaliśmy, młodymi chłopakami pracującymi z wielbłądami w Jaisalmerze, wieloma kierowcami tuk-tuków, zwykłymi ludźmi na ulicy, czy ludźmi z pralni w Bombaju to tylko niektóre z przykładów. Ludzie w Indiach są przyjaźni jak chyba nigdzie indziej, ciepłe i szczere uśmiechy widzi się tu na każdym kroku. Z rozmów z nimi można dowiedzieć się o wiele więcej ciekawych rzeczy, niż z jakiegokolwiek przewodnika,
To właśnie od kierowcy rikszy dowiedzieliśmy się, że czarna, zielona i biała herbata pochodzi dokładnie z tego samego krzaczka
6. Bazary i oglądanie rzeczy bez kupowania ich
No właśnie, skoro o bazarach mowa… Oboje z Martą pochodzimy ze wschodniej Polski i myśleliśmy, że o bazarach (szczególnie tych z rosyjsko brzmiącym językiem) wiemy już całkiem sporo. Myliliśmy się, oj, jak bardzo się myliliśmy! W Indiach bazar to nie kawałek placu… To cała, często olbrzymia dzielnica, obejmująca setki małych uliczek, wypełnionych tysiącami sprzedających i dziesiątkami tysięcy (nie przesadzam) kupujących i oglądających. Dawka dźwięków, kolorów, pokrzykiwań sprzedawców, niesamowitych zapachów i ilości ludzi na metr kwadratowy – tylko dla wytrwałych. W samym tylko Delhi, przejście 2 km środkiem bazaru Chandi Chowk, zajęło nam około 3 godziny! Dla mnie osobiście, jest to jedna z najlepszych rzeczy, jaką zapamiętam z pobytu w Indiach. Oczywiście nie kupowaliśmy nic oprócz jedzenia – nasze plecaki są wystarczająco załadowane, ale wiele pięknych i tanich rzecz naprawdę nas kusiło!
Indyjskie bazary to zupełnie coś innego, niż to, z czym mamy do czynienia w Europie. Ta atmosfera potrafi odurzyć!
7. Zwiedzanie bez kupowania biletu
Niestety za większość atrakcji trzeba zapłacić. Jakby tego było mało, ceny biletów są ustalane w dość niesprawiedliwy sposób (np.: ceny dla Indusów: 20 rupii, dla turystów: 250 rupii!). Na szczęście, jest też wiele rzeczy, które można zobaczyć, nie płacąc za to ani grosza! Są miejsca, które zwiedzisz za darmo, mając przy tym taką samą satysfakcję, jakbyś kupił bilet. Np. W Radżastanie zobaczyliśmy 3 forty, które albo były bezpłatne, albo bilety wstępu obejmowały tylko zwiedzenie muzeum, a nie całego obiektu. Darmowe są też oczywiście niesamowite i zapierające dech w piersiach części miast, które zawierają prawdziwe perełki. W Bombaju dworzec kolejowy Wiktorii (jeden z największych i najbardziej zatłoczonych na świecie) jest wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO. Nie ma to, jak stać w kolejce po bilety w TAKIM miejscu!
Victoria Terminal w Bombaju na żywo robi niesamowite wrażenie. To właśnie z tego dworca jechaliśmy m.in. na lotnisko.
Podobało się? Mam nadzieję, że tak i że udało mi się przekonać przynajmniej niektórych z Was, że nie tylko atrakcje z biletem wstępu są warte odwiedzenia. Czasem prawdziwe perełki są na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko otworzyć oczy!