Pomysł na ten wpis zrodził się w trakcie pisania posta o rzeczach, które można dostać w Indiach tanio lub za darmo. Jako, że każda z naszych dotychczasowych historii z tanim podróżowaniem w roli głównej była niesamowicie pozytywnym przeżyciem, postanowiłem, że przedstawię Wam nieco więcej informacji na ten temat.
Z całą pewnością załatwienie transportu na własną rękę wymaga odrobiny zachodu, chęci przeżycia przygody i trochę odwagi. Wskazana jest też przynajmniej średnia odporność na niewygody. Powiedziałbym, że 85-90% przeciętnych turystów nie zwraca sobie głowy szukaniem autobusu na środku olbrzymiego skrzyżowania, na którym nie istnieje żaden przystanek, dodatkowo z ciężkim bagażem na plecach w 33-stopniowym upale. Po co?! Przecież w hotelu, lub pierwszej lepszej „agencji turystycznej” (jest ich na każdej ulicy co najmniej kilkanaście) załatwią Ci taksówkę z prywatnym kierowcą, tuk tuka na cały dzień, czy co tam sobie wymyślisz za kilkaset rupii, czyli za dosłownie kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych…
Wychodzi na to, że nie jestem normalny :-) Na szczęście w zdecydowanej większości przypadków, Marta również nie jest! ;) Wolimy poczuć prawdziwą przygodę i spędzić czas w tłumie ciekawskich i uśmiechniętych Hindusów, dla których widok „białego” w podmiejskim busie to taka sama atrakcja jak spotkanie z kosmitą! Dodatkowo, nie lubimy (no dobra, zwłaszcza ja) płacić za coś nawet kilka razy więcej niż jest to warte w rzeczywistości i być nazywanym „głupim turystą”, który jest na wakacjach, więc przecież ma całe mnóstwo pieniędzy! Dzięki kilku poniższym przykładom wszyscy Ci, którzy zamierzali lub zamierzają nas zapytać „skąd macie tyle kasy na tak długą podróż?” zobaczą, na czym polega tanie podróżowanie i jak odkłada się kolejne grosze (dosłownie!), aby móc jechać jak najdłużej.
Oto kilka przykładów cen, które pokazują przepaść pomiędzy wygodą a przygodą. Nie muszę chyba dodawać, że za każdym razem wybieraliśmy przygodę?
1. Podróż z lotniska do centrum miasta Varanasi (ok. 21 km): wygodne taxi sprzed terminalu: 400-500 rupii vs. lokalny autobus: 22 rupie/osobę.
Co prawda oficjalnie autobusy nie jeżdżą (nie ma ich), na lotnisku trzeba przebić się przez tłum kierowców-naganiaczy, przejść z plecakiem prawie 2 km w upale jak na rozgrzanej patelni, dowiedzieć się gdzie zatrzymuje się nasz środek transportu (na migi oczywiście) i w końcu zatrzymać pędzącą rakietę, ale i tak warto! Wrażenia niezapomniane, a spojrzenia współpasażerów nie do podrobienia! Pisaliśmy już o tym na naszym profilu na Facebooku:
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/letsgetlostpl/photos/a.1476535795976358.1073741828.1458333237796614/1489753407987930/?type=3&theater/” width=”650″/]
2. Transport z miasta Amritsar do Wagah (zmiana warty na granicy z Pakistanem – ok. 32 km): tuk tuk na wyłączność: 600-700 rupii vs. ten sam, 5 osobowy tuk tuk z 9 (!!) innymi osobami na pokładzie: 100 rupii/os.
Chętnych do zawiezienia Cię na granicę nie brakuje. Co prawda jest to kawał drogi, ale dla kierowcy małego trójkołowca to nie problem. Zagraniczny turysta jedzie wynajętym na wyłączność tuk tukiem, ale nie my! Nasz środek transportu co prawda miał małą awarię, a miejsca mieliśmy dokładnie tyle, co na półdupek (po godzinie trochę bolało), ale i tak było super. Znajomości z Hindusem, który przyjechał ze starszą już matką na pielgrzymkę po najważniejszych świątyniach i dziewczyną z małą córeczką, które przybyły z dalekiego Varanasi uważamy za zawarte! Małej dziewczynce zdjęcia dalekiej Polski pokrytej śniegiem podobały się niesamowicie! :-)
Nasi współpasażerowie już czekają na wejście do pojazdu!
3. Podróż z Jodhpuru do Udaipuru (ok. 250km, 7,5 godziny!): klimatyzowany autobus turystyczny Volvo: 520 rupii/os vs. rozklekotany autobus międzymiastowy: 210 rupii/os.
W okienku, gdy pytasz o zwykły autobus, pan patrzy na Ciebie jak na nienormalnego i nie wspomina o standardowych autobusach ani słowem, potem zdecydowanie poleca opcję tzw. wygodną. Grzecznie dziękujemy i po 6 godzinach wyboistej podróży pijemy z kontrolerem biletów herbatę na przystanku pośrodku niczego! Tuż przed miastem docelowym rozmawiamy o tym, czym się zajmujemy i jak wyglądają nasze kraje przy użyciu migów oraz 10 podstawowych angielskich słówek.
Bilety zawierają oczywiście tylko imiona pasażerów – wszystko ok! :)
4. Transport z lotniska w Jaipurze do centrum miasta (ok. 12 km): taxi ok. 300 rupii vs. autobus miejski: 22 rupie/os.
Gdy wylądowaliśmy po pełnym wrażeń locie, było już ciemno. O autobusie poinformuje Cię tylko i wyłącznie manager lotniska przebywający w swoim gabinecie. Jest przecież taksówka lub rodzina, która może Cię odebrać osobiście… Autobus czeka na przystanku, jednak po 15 minutach jazdy jest już tak pełny, że ludzie siadają sobie prawie na kolanach, a Twój plecak bez pytania odrzucają w inne miejsce. Dodatkowo kończy się powietrze i nie możesz wyjąć telefonu, aby sprawdzić gdzie jesteś. W nagrodę dostajesz spojrzenia pełne podziwu i krzyki z potwierdzeniem dotarcia do głównej ulicy miasta. Kierowca jest proszony o zatrzymanie przez współtowarzyszy podróży!
5. Dojazd z miasta Udaipur na lotnisko (21 km): pierwszy spotkany kierowca tuk tuka: 500 rupii vs. busik dla lokalsów: 20 rupii/os.
Nigdzie, w całym internecie nie dowiesz się, jak pokonać trasę na lotnisko w Udaipurze. Jedyna opcja to taksówka lub tuk tuk (spróbujcie poszukać sami!). Na szczęście koleżka z hostelu, w którym mieszkasz słyszał, że z węzła przesiadkowego oddalonego o 1,5 km jeździły kiedyś małe busiki, ale raczej nie w niedzielę… Jest niedziela, ale mimo wszystko postanawiasz sprawdzić i urządzić sobie mały spacer z przystankiem na świeże mango. Trzecia spotkana osoba wskazuje Ci miejsce odjazdu, a kierowca słyszący komplement o swoim pojeździe uśmiecha się szeroko, prezentując braki w uzębieniu. To nic, że jechałeś w bagażniku…
6. Dojazd do fortu w Jaipurze (kilka km): tuk tuk: około 100-150 rupii vs. autobus miejski: 10 rupii/os.
Nie, nie był to autobus jaki znamy z polskich ulic, ale… jeździł. To była jego największa zaleta. Co prawda przy moim dość normalnym wzroście nie mieściłem się wyprostowany, ale co tam… Cała podróż była krótka, fort obejrzeliśmy i sfotografowaliśmy, największa atrakcja miasta „zaliczona”. Plan wydaje się bardzo prosty, jednak pamiętaj drogi czytelniku: w Indiach nie widzieliśmy ani jednej tabliczki informującej o nazwie ulicy, ani nawet przystanku dla autobusów. Język w gębie Twoim przyjacielem, a uśmiech obowiązuje zawsze! :)
Nie ma przystanku? Gdzieś na pewno jest!
7. Dotarcie z guesthouse’u, w którym mieszkasz do Taj Mahal w Agrze: tuk tuk: 100 rupii vs. spacer: wiadomo… ;)
Po co iść skoro możesz pojechać? Każda osoba powie Ci to samo, a na odcinku 100m zaczepi Cię kilkunastu kierowców tuk tuków, co po kilku godzinach jest naprawdę upierdliwe. Na szczęście przypominasz sobie, że spacery są po pierwsze zdrowe, a po drugie umożliwiają zobaczenie życia na ulicy od podszewki. Mamy dziesiątki ujęć i zdjęć, których nie powstydziłyby się niektóre magazyny podróżnicze. Nie dlatego, że jesteśmy fotografami, a tylko dzięki temu, że bywamy w dobrym miejscu, w dobrym czasie.
Kilkaset metrów od wejścia do Taj Mahal. Serio.
8. Tuk tuk „moto” vs. riksza rowerowa po przyjeździe do Amritsaru: 100 vs. 50 rupii
Wybór należy do Ciebie i prawie zawsze wolisz szybkość, przekładając ją na spokój i względną ciszę podczas podróży. Czasem jednak warto podejść do kompletnie wysuszonego, ważącego 50 kg Hindusa, który na każdego klienta patrzy przyjaźniej, niż zmotoryzowani łowcy turystów. Mimo chłodu postanawiasz dać mu szansę i przewieźć swój gruby tyłek korzystając tylko i wyłącznie z siły jego mięśni. Podróż dłuższa i mniej komfortowa, ale wzruszenie kierowcy, że wybrałeś właśnie jego: bezcenne.
9. Dojazd z lotniska w Bombaju do centrum miasta (główna stacja kolejowa): taxi około 500-600 rupii vs. autobus i kolej podmiejska: 36 rupii/os.
Podobnie jak praktycznie wszędzie, każdy powie Ci: bierz taksówkę! Nawet Pani w informacji próbuje przekonać Cię, że „o tej porze” jest bardzo niebezpiecznie, a do tego są godziny szczytu i dojazd do centrum jednego z największych miast na świecie na pewno będzie ponad Twoje siły. Dziękujesz uśmiechem i wyszukujesz przystanek autobusowy, na którym wsiadasz w dowolnego „ogórka” jadącego do najbliższej stacji kolejki. Następnie, wypatrując znanych z internetu tłumów (ludzie na dachach pociągów, itp), kupujesz bilet do Victoria Station. Jest już po zmroku, więc wsiadasz do praktycznie pustego składu, ale niestety nie do końca tego, co trzeba – Twój jeździ co drugi kurs. To nic, linia jedzie prawie równolegle, więc spacer do hotelu jest krótki!
Tylko liczba elementów do trzymania się podpowiada, co się tutaj musi dziać w godzinach szczytu… (zresztą, widzieliśmy następnego dnia…)
10. Dojazd z lotniska z Kochi do Ernakulam (32km): taxi – 600 rupii vs. podwózka „znajomego”: podróż za jeden uśmiech
W trakcie oczekiwania na lot z Bombaju do Kochi próbujesz dowiedzieć się, jak dojechać z lotniska do miejsca, w którym nocujesz. Niestety, to grubo ponad 30km, a autobusy dawno już nie jeżdżą, bo lądujesz późną nocą. Próbujesz więc podpytać współpasażerów lotu o chęć podzielenia kosztów taksówki i wspólnego dotarcia do miasta. „Nasyłasz” więc żonę, która ma zagadać do młodego, europejsko wyglądającego chłopaka. Z całą pewnością również dba o wydatki! Po minucie rozmowy, okazuje się, że ów chłopak to Ukrainiec, który jest modelem, mającym następnego dnia sesję zdjęciową… Nie ma on zielonego pojęcia dokąd jedzie, bo kierowca będzie na niego czekał przy wyjściu z terminalu. Bez zastanowienia proponuje Ci podwózkę – w końcu „jesteśmy sąsiadami”! Tak oto docierasz klimatyzowaną taksówką pod same drzwi swojego hotelu, nie mogąc powstrzymać wielkiego uśmiechu z powodu możliwości szybkiego zaśnięcia na dość twardym – ale zawsze – łóżku.
To oczywiście tylko niektóre przykłady naszych wyborów i trudów z tym związanych. Jest tego o wiele, wiele więcej i możliwe, że napiszemy o tym jeszcze nie raz… Wydawać się może, że czasem nie warto w ogóle się tyle wysilać i najprościej iść po linii najmniejszego oporu. Wrażenie to zostanie spotęgowane jak powiem Wam, że 100 rupii to… 6 złotych. Tak, w przeliczeniu na złotówki wszystko to, co opisałem, to oszczędność może 100-150 złotych!
Zmęczona, ale szczęśliwa!
Mam jednak nadzieję, że zrozumiecie o co tak naprawdę nam chodzi w takim podróżowaniu i dlaczego to właśnie dzięki takim, a nie innym wyborom jesteśmy w stanie zobaczyć więcej.
Polecamy! Nawet pozornie nudny dzień w podróży dzięki przygodom, jakie mieliśmy, będziemy wspominać do końca życia!