Zawsze chciałem pojechać do Ameryki Południowej, chociaż sam tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego. Fascynowała mnie nieznajomość tej części świata. Jej izolacja, dość mała ilość informacji o tym kierunku i niewielka liczba znajomych, którzy tam byli. Wydawało mi się, że Ameryka Południowa to przede wszystkim przyroda, Indianie mieszkający gdzieś w Amazonii czy w górskich ostępach, niesamowite Andy i bliżej nieopisane tereny na południu, które były dla mnie wcześniej tylko nic nieznaczącym kawałkiem mapy. W naszej podróży miałem szansę przekonać się, jak jest naprawdę.
Po sześciu miesiącach spędzonych na kontynencie, Ameryka Południowa chyba do końca życia będzie mi się kojarzyła z cudownymi ludźmi, niezmierzonymi przestrzeniami, oraz przede wszystkim – niesamowitymi cudami natury. To właśnie im chciałbym poświęcić ten podzielony na dwa odcinki wpis i pokazać, co czeka także na Was, gdy odwiedzicie ten kontynent. A jest co oglądać! Nietknięte ludzką ręką piękno natury to chyba najlepsza rzecz, którą mógłbym podziwiać bez końca. Takich miejsc jest na świecie coraz mniej, ale jeśli chcecie zobaczyć te najcenniejsze perełki na mapie świata – Ameryka Południowa jest zdecydowanie dobrym kierunkiem podróży. Gotowi? Zaczynamy!
Park Narodowy Cahuita, Kostaryka
Chociaż Kostaryka geograficznie leży w Ameryce Północnej, to jednak mam nadzieję, że wybaczycie mi ten wyjątek. Stąd do najprawdziwszej Ameryki Południowej już naprawdę blisko, wystarczy tylko przedostać się przez Panamę i przepłynąć kanał prowadzący przez jej środek ;) Położony w kostarykańskiej części wybrzeża karaibskiego Park Narodowy Cahuita to miejsce, którego nie chciałbym pominąć w moim zestawieniu. Podobnie jak otaczające go tereny i inne parki narodowe położone nad wielką wodą, Cahuita to miejsce jak z bajki. Porośnięte dużą ilością zieleni (w tym palm kokosowych), położone tuż nad błękitnymi wodami morza karaibskiego oraz zamieszkałe przez kilkadziesiąt gatunków rzadko spotykanych zwierząt, zadowoli nawet najbardziej wybrednego fana natury. Co więcej, miejsce to jest dość dobrze odizolowane od cywilizacji – co dla nas było wielką zaletą. Bazą wypadową do eksploracji niewielkiego parku (jeden dzień z powodzeniem wystarczy) jest miniaturowe miasteczko Cahuita, w którym miejscowi mieszkańcy wynajmują mniej lub bardziej przytulne miejsca do spania. Nieważne, gdzie się zatrzymacie – już przy śniadaniu macie szansę wypatrzeć siedzące w koronach drzew tukany! Oprócz nich w samym parku spotkać można wolno żyjące leniwce, wyjce, małpki kapucynki, kolorowe węże, niebieskie kraby i całe mnóstwo zupełnie kosmicznych gatunków ptaków! Jeśli połączycie pobyt w Parku Narodowym Cahuita z wypadem do znajdującego się niedaleko rezerwatu Manzanillo – wysoki poziom piękna i prawdziwych, karaibskich klimatów macie jak w banku!
Guatapé i Peñol, Kolumbia
Był sobie kamień… Ktoś kiedyś przechodząc tą okolicą z pewnością musiał go zauważyć – ma on, bagatela, 385 metrów wysokości! Szczyt tego niesamowitego głazu to świetne miejsce, aby obserwować malownicze okoliczne tereny, zalane w wyniku wybudowania tamy. Aby podziwiać te widoki, wystarczy wspiąć się po 659 schodkach. Pomimo sporej wysokości i hektolitrach wylanego potu, warto – zobaczcie zresztą sami!
Odwiedzenie głazu Peñol to także jeszcze jedna atrakcja. Co prawda nie jest to dzieło natury, ale położone tuż obok kolorowe miasteczko Guatapé, również zachwyca. Wystarczy spojrzeć na kolory, ludzi, oraz spróbować poczuć klimat tego miejsca – w pewnym sensie jest to kwintesencja Kolumbii! Polecamy zatrzymać się w Guatapé na noc, przejść się jego uliczkami i poobserwować zwykłe, lokalne życie. Podglądanie partyjki w karty lub bilarda, piwko (np. znakomita michelada) wypite w barach obok głównego placu, oraz pyszne słodkości prosto z lokalnej cukierni popite ciepłym kakao – to jest to ;)
Paramo de Oceta, Kolumbia
Zbyt długo o Paramo de Oceta rozpisywać się nie będę – zrobiła to już wcześniej Marta, popełniając ten wpis. Miasteczko Mongui i niesamowity trekking do Paramo, który odbyliśmy z naszym lokalnym przewodnikiem Felixem to coś, co opisać można tylko jednym słowem: kosmos. Totalnie poza turystycznym szlakiem, rzadko opisywane jako miejsce do odwiedzenia podczas pobytu w Kolumbii Paramo de Oceta, to przypominający powierzchnię księżyca olbrzymi teren, porośnięty długowiecznymi roślinami jak z innej planety. Spacer po tym odizolowanym i wysoko położonym cudzie natury nie zostawi nikogo obojętnym, a możliwy ból głowy spowodowany chorobą wysokościową minie tak szybko, jak przyszedł.
Valle de Cocora, Kolumbia
Ta soczyście zielona dolina to jedyne na świecie miejsce, w którym zaobserwować można najwyższe na świecie palmy, będące zresztą jednym z symboli Kolumbii. Podczas kilkugodzinnego, średnio wymagającego trekkingu, oprócz niesamowicie wysokich drzew, rozsianych na rozległych pastwiskach, zobaczyć można także przedstawicieli świata flory takich jak kolibry, śmigające tu i ówdzie między przepięknymi kwiatami. Zresztą, kolibry to nie jedyna osobliwość Valle de Cocora. Podczas wykonywania zdjęcia poniżej nad moją głową przeleciało spore stadko zielonych, drących się w niebogłosy papug. W połączeniu z przepiękną lokalizacją, chmurami snującymi się leniwie na poziomie wzroku oraz rześkim powietrzem doliny chociaż na chwilę poczuć się można jak w innym, zupełnie nierealnym wymiarze.
Największymi gwiazdami tego miejsca są jednak palmy. Wysokie na kilkadziesiąt metrów próbują udowodnić, że można złamać podstawowe prawa fizyki. Smukłe, cienkie pnie, uginające się delikatnie pod wpływem mocniejszych podmuchów wiatru z daleka wyglądają ciekawie. Ale dopiero po bliższym zapoznaniu się z nimi i stanięciu tuż koło pnia palmy, dają efekt poczucia maleńkości i przypominają o potędze i majestacie matki natury.
Wyspy Galapagos, Ekwador
Na Galapagos spędziliśmy dokładnie siedem dni, poruszając się po wyspach Magdalena i Santa Cruz oraz ich okolicach.
Galapagos to chyba najlepsze na świecie miejsce do bliskiego obcowania z przyrodą. Na wyciągnięcie dłoni i praktycznie przy każdej okazji, naszym oczom ukazuje się całe mnóstwo zwierząt. Zwierząt – to warto podkreślić – zupełnie nie obawiających się człowieka. Jakby bez instynktu samozachowawczego, istoty z tej części świata pozwalają na najbliższe z możliwych przebywanie z nimi na wolności. To jest ich miejsce, a nie odwrotnie. Miejmy nadzieję, że tak zostanie już na zawsze.
Przebywając na wyspach i nie wchodząc nawet do wody spotkać można ogromne, długowieczne żółwie, olbrzymią ilość wylegujących się praktycznie wszędzie endemicznych iguan, beztrosko wylegujące się na ławkach i pomostach lwy morskie, czy niespotykane nigdzie indziej niebieskonogie głuptaki. Wodny świat to zupełnie inna historia. Wystarczy zanurzyć głowę, otworzyć oczy, a przeniesiemy się do obrazów znanych tylko z ekranu telewizora. Gigantyczne żółwie morskie, płaszczki, pingwiny (!), wspomniane wcześniej lwy morskie, manty, przedziwne ryby (w tym rekiny-młoty), czy koniki morskie – to tylko niektóre ze zwierząt, które mieliśmy okazję oglądać z bliska podczas snurkowania. Galapagos dajemy w naszej skali “maxa” i liczymy na to, że jeszcze przez długie lata wyspy będą zachwycały bogatą fauną.
Kordyliera Biała i Park Narodowy Huascaran, Peru
Biały łańcuch górski w Peru to gwarancja obrazków jak z pocztówki. Aby móc je podziwiać, trzeba będzie jednak włożyć w to odrobinę wysiłku.
Gdy dojechaliśmy do Huaraz – miasta będącego bazą wypadową do trekkingów w Kordylierze Białej, od razu przywitał nas ból głowy. Nawet tutaj wysokość może zrobić już swoje, a to dopiero początek! Okolica roi się od pięcio- i sześcio- tysięczników i aby móc zobaczyć je z bliska, trzeba będzie wspiąć się wyżej, niż 3000 m n.p.m., czyli wysokość na jakiej położone jest miasto Huaraz. Gdy to jednak zrobimy (czy to samodzielnie, czy to przy pomocy wielu agencji turystycznych, oferujących przeróżne wypadu do okolicznych atrakcji), szczęka opadnie nam aż do ziemi.
Kordyliera Biała to raj dla miłośników gór, jednak ośnieżone szczyty to nie jedyna atrakcja. Oprócz nich, podziwiać możemy nie mniej piękne turkusowe laguny (np. niesamowitą Lagunę 69), lodowce (jak np. Pastoruri), czy bezkresne, andyjskie przestrzenie. Tych widoków się nie zapomina! Niech dowodem na wielkie wrażenie, jakie wrażenie zrobiła na nas okolica będzie fakt, że w Huaraz spędziliśmy dwukrotnie więcej czasu, niż pierwotnie planowaliśmy. Opis kultowego, czterodniowego trekkingu Santa Cruz, Marta napisała zaraz po zejściu ze szlaku. Mimo sporego bólu i zmęczenia po przejściu 44 km górskimi ścieżkami, trzech noclegach w zimnym i nieco mokrym namiocie, oraz konieczności szybkiego udania się w dalszą drogę pierwszą rzeczą po powrocie do hostelu było zabranie się za opisanie tego, co przeżyliśmy na szlaku. Lubisz wędrówki górskimi szlakami? Obrazki jak z naszych zdjęć robią na tobie wrażenie? Zacznij odkładać pieniądze i na kolejny urlop leć do Peru!
Ameryka Południowa to prawdziwa skarbnica niesamowitych miejsc, a pomyśleć, że my widzieliśmy tylko niewielki ich procent. Z części drugiej dowiecie się, jakie jest według nas najpiękniejsze miejsce na ziemi. W kolejnym tekście zjedziemy też w dół mapy i opowiemy Wam o cudach Patagonii!