Dziś 1 listopada – dla Polaków (i nie tylko) to wyjątkowy dzień. To właśnie dziś zastygamy nieco, przestajemy pędzić i pozwalamy sobie na odrobinę refleksji nad ulotnością życia, wspominamy naszych bliskich, których nie ma już z nami… Przynajmniej w teorii, praktyka bowiem zdaje się być zupełnie inna. Przed dniem Wszystkich Świętych tłumy dostają małpiego rozumu – w końcu w supermarketach już na dobre trwa rozkręcanie sprzedaży zaduszkowej, więc wyścig o najtańsze znicze i sztuczne chryzantemy trwa w najlepsze. Jakie znicze – z melodyjką czy bez? Wieniec duży, drogi, z kwiatów świeżych czy sztucznych? A w dodatku doroczna batalia o to, kto i jak wyczyści nagrobki zmarłych, a kto wymiga się od tego obowiązku, albo – niedajpanie! – w ogóle nie przyjedzie w tym dniu na cmentarz. No i jak to w Polsce, trzeba jeszcze przygotować się do tego dnia pod kątem gastronomicznym – ze sklepów w ekspresowym tempie, jakby za chwilę miała nastąpić jakaś pandemia dżumy albo III Wojna Światowa, znikają mięsa, kiełbasy i inne przysmaki. Ach, jeszcze myjnia – byłabym zapomniała! Auto ma błyszczeć jak sami wiecie co, bo to w końcu święto, wstydu nie może być! No a na samym cmentarzu często zamiast tej chwili ŚWIĘTEGO spokoju i odrobiny refleksji, większe zainteresowanie niż zmarli bliscy, dla których rzekomo przyszliśmy budzą wyleniałe futro cioci Basi lub nazbyt ekscentryczna fryzura jej bratanka. Albo w drugą stronę – to my wbijamy się w najlepszy płaszcz i swoim splendorem kłujemy w oczy dawno niewidzianych znajomych, napawając się ich zazdrosnymi spojrzeniami. No i tradycyjne przestawiamy znicze na bardziej odpowiednie miejsca, tworząc kosmiczne konstelacje i zgadujemy, kto postawił lampkę, a kto pożałował pięć złotych.
A przecież można normalnie…
Oczywiście trochę przejaskrawiłam polskie podejście do Wszystkich Świętych, ale sami wiecie, że nie odbiega to daleko od tego, co widujemy rokrocznie… Czy Zaduszki to jedyny dzień, kiedy możemy wybrać się na cmentarz, pomyśleć nad nieuchronną śmiercią, wspomnieć zmarłych bliskich? Wiecie przecież, że nie. Czy to święto musi być w końcu karykaturalnym tworem, wyścigiem, przepychanką, pokazówką? Na pewno nie. Wystarczy tylko zrozumieć, że nie miejsce ani czas są tu kluczowe… A już na pewno nie szorowanie na glanz pomnika, nie ilość zapalonych zniczy…
Z okazji tego święta chciałabym pokazać Wam kilka wyjątkowych miejsc nierozłącznie związanych ze śmiercią, które widzieliśmy w podróży. Zobaczcie, jak ludzie na całym świecie żegnają się z bliskimi, wielkimi lub nieznajomymi i gdzie i jak ich chowają…
Sagada, Filipiny
Na Filipinach odwiedziliśmy jedno z najciekawszych cmentarzysk – w niewielkiej miejscowości Sagada trumny nie są zasypywane ziemią – zamiast tego wiesza się je wysoko na skale, gdzie zmarli mają bliżej do nieba. Ponadto zwłoki usadza się na krześle lub układa w pozycji embrionalnej, a wszystko po to, aby człowiek wrócił do pozycji embrionalnej, zataczając tym samym pełne koło życia i śmierci.
Varanasi, Indie
W Indiach marzeniem każdego pobożnego hinduisty jest pośmiertne spalenie jego ciała w drzewie sandałowym na jednym z ghatów w Varanasi i wrzucenie jego popiołów do świętej rzeki Ganges. Co bogatsze rodziny wiozą zwłoki zmarłych pociągami dosłownie z całych Indii – ciała są przewożone w wagonach-chłodniach, a po „wyładunku” z pociągu są układane na noszach, przykrywane białą szatą i niesione do ghatów, czyli schodów, na których nieustannie trwa rytuał kremacji. Co ciekawe, cała droga z dworca kolejowego do ghatów jest oznaczona – wzdłuż żałobnego szlaku rozsypuje się biały proszek. Turyści rzadko mogą przyjrzeć się „pogrzebowi” z bliska – są to uroczystości zarezerwowane dla najbliższych. Często jednak podczas rejsów Gangesem można natknąć się na niespalone resztki kości – drzewo sandałowe jest bardzo drogie, więc mało kogo stać na taką ilość, która pozwala na spalenie całego ciała. Z kolei zmarłe kobiety w ciąży, małe dzieci oraz mędrcy i najbiedniejsi nie muszą być paleni po śmierci – ich ciała obciąża się i po prostu wrzuca do świętej rzeki.
Chinatown na całym świecie, tu Georgetown w Malezji
To zdjęcie nie przedstawia najdoskonalej chińskich zwyczajów związanych ze zmarłymi, ale być może pomoże ono zrozumieć pewien fenomen. Na fotografii widzicie akurat buty na sprzedaż – nie byłoby w nich nic dziwnego, gdyby nie to, że są one wykonane z … papieru. Na straganach w Chinatown w Bangkoku, Manili, czy Georgetown, a także w wielu miastach zamieszkałych przez chińską diasporę na wszystkich kontynentach można kupić przedmioty codziennego użytku wykonane właśnie z papieru – są wśród nich telefony komórkowe, ubrania, laptopy, a nawet pieniądze czy sztabki złota. Te dary tradycyjnie przynosi się na groby bliskich, Chińczycy wierzą bowiem, że zmarli wiodą drugie życie w zaświatach i potrzebują wszystkiego, czego używali żyjąc. Jeśli więc np. zmarła osoba uwielbiała w przeszłości się perfumować, bardzo prawdopodobnym jest, że na jej grobie zostanie złożona butelka Chanel no5, oczywiście zrobiona z kartonu.
Manila, Filipiny
A oto obrazek z chińskiego cmentarza w Manili – nekropolia przypomina wyglądem bardziej miasteczko niż miejsce pochówku zmarłych. Każda rodzina zamieszkuje swój domek, w którym znaleźć można wspomniane już przedmioty codziennego użytku. To był jeden z najciekawszych cmentarzy, jakie widzieliśmy.
Huaraz, Peru
Rok temu na Wszystkich Świętych wylądowaliśmy w peruwiańskim Huaraz – o tym doświadczeniu pisałam w dedykowanym wpisie. Peruwiańczycy obchodzą ten dzień inaczej niż my – na cmentarzach jest gwarno, muzykanci umilają czas zmarłym i żywym, całe rodziny biesiadują jedząc i popijając trunki, a czasem nawet zdarzają się tańce. Dzień ten jest okazją do odwiedzenia grobów, ale nie na smutno – to bardziej czas celebrowania życia i radosnego wspominania zmarłych bliskich.
Buenos Aires, Argentyna
Cmentarz Recoleta w Buenos Aires zyskał miano kultowego nie tylko dlatego, że pochowano tam idolkę Argentyńczyków, Evitę Peron oraz całe zastępy wybitnych wojskowych, naukowców, pisarzy i artystów. To miejsce jest zbiorem dzieł sztuki, tyle, że w postaci nagrobków. Na spacer po Recolecie wybiera się wielu turystów odwiedzających stolicę Argentyny, a wielu z nich korzysta z usług profesjonalnych przewodników, aby dowiedzieć się więcej o spuściźnie pochowanych tam osobistości.
Phnom Penh, Kambodża
Pola Śmierci położone nieopodal kambodżańskiego Phnom Penh stały się symbolem reżimu Czerwonych Khmerów, a dziś stanowią miejscem pochówku tysięcy szczątków zabitych tam ludzi. Miejsce to, jak i cała historia psychotycznego przywódcy Pol Pota i jego krwawych rządów zostawiły w nas głęboki ślad. Więcej o Polach Śmierci możecie przeczytać w tym wpisie.
Hue, Wietnam
W Wietnamie udało nam się odwiedzić cesarskie grobowce położone nieopodal miasta Hue. Rozmach, z jakim zbudowano to miejsce, jest naprawdę imponujący – po terenie tego niezwykłego cmentarza można spacerować długie godziny.
Okolice Phong Nha, Wietnam
Również w Wietnamie, przez kompletny przypadek trafiliśmy na katolicki cmentarzyk położony w przepięknej okolicy Phong Nha, usianej wapiennymi skałami. Kolorowe i nietypowe nagrobki na tle gór były ciekawym akcentem podczas jednej z naszych motorowerowych wycieczek.
Agra, Indie
To chyba najpiękniejszy nagrobek, jaki widzieliśmy, jeśli nie najpiękniejszy na świecie. Tadź Mahal to, wbrew temu, co myślą zazwyczaj ludzie, nie świątynia. To grób zbudowany na cześć ukochanej, przedwcześnie zmarłej żony cesarza indyjskiego, Sahdżahana. Kobieta zmarła podczas porodu czternastego dziecka. Kochający i zrozpaczony mąż wybudował budynek, który miał być najpiękniejszym na świecie – rzeczywiście ciężko przebić jego kunszt…
Petersburg, Rosja
Sobór Zmartwychwstania Pańskiego w Petersburgu, zwany także Cerkwią na Krwi i będący jednym z symboli miasta, jeśli nie całej Rosji, to również miejsce upamiętniające śmierć. Zbudowano go na cześć cara Aleksandra II, który został zabity w zamachu dokładnie w miejscu, gdzie wbudowano kamień węgielny pod świątynię. Budowę zlecił i nadzorował syn zmarłego, Aleksander III.
Hanoi, Wietnam
Wracamy do Wietnamu. W jego stolicy, Hanoi, można odwiedzić mauzoleum Ho Chi Minha, słynnego rewolucjonisty, którego Wietnamczycy lubią nazywać ojcem zjednoczonego Wietnamu. Architekci, którzy stworzyli to miejsce inspirowali się moskiewskim mauzoleum Lenina. Miejsce pochówku można odwiedzić, oczywiście pod warunkiem założenia odpowiedniego stroju i w obecności umundurowanej straży. Wewnątrz leży zabalsamowany Ho Chi Minh, który wciąż cieszy się wielką estymą narodu.
Rabat, Maroko
A to cmentarz marokański i przykład na lokalny koloryt nagrobków. Wiele z nich zdobi się używając kafelków o tradycyjnym wzorze.
Pewnie gdybym pokopała głębiej na dysku, znalazłabym więcej ciekawych przykładów miejsc pochówku. Każde z nich traktuję jako pewne kuriozum – w końcu śmierć jest nieunikniona dla każdego z nas, a groby, choćby najbardziej znakomite, kiedyś obrócą się w pył.
Życzę Wam w tym dniu dużo spokoju i chwili na refleksję, a przede wszystkim – paradoksalnie – radości z życia. Bo przecież jutra nikt nie może nam obiecać.