Tłusty czwartek, który powinien zwać się raczej Słodkim Czwartkiem, jest zdecydowanie dobrą okazją do tego, żeby pogrzebać we wspomnieniach i przypomnieć sobie, jakie słodkości jedliśmy w czasie naszych podróży. Choć ze względu na, ehkmm, zaawansowany wiek, a co za nim idzie, gorszy metabolizm raczej unikamy podjadania słodyczy, to w podróży często się na nie kusimy. W końcu chodzi o to, żeby jednak zasmakować lokalnych przysmaków, również tych słodkich!
Oto jakie słodkie szaleństwa popełniają ludzie w (niektórych) krajach, w których byliśmy!
Ryż na słodko, czyli mango sticky rice
To chyba jeden z naszych ulubionych deserów, w dodatku zdrowy! Je się go głownie w Tajlandii, ale zdarzało nam się próbować tego przysmaku także w Malezji. Przepis jest teoretycznie prosty – odpowiednia, lepiąca odmiana ryżu (sticky rice), świeże mango i mleko kokosowe. Palce lizać!
Co ciekawe, to nie jedyna forma jedzenia ryżu na słodko. Z ryżu robi się wiele deserów – zazwyczaj są one lekkie, delikatnie słodkie i pożywne. Lepiący ryż na słodko sprzedaje się na ulicach wielu krajów Azji w bambusowych tubach – tubę wystarczy rozłamać i wyskubać ze środka smakołyk. Łodyga bambusa jest sprytnym i ekologicznym sposobem na przechowywanie deseru.
Być może ryż z owocem nie brzmi jakoś fantastycznie, ale smakuje naprawdę wybornie!
Zapakowany w bambusowe łodygi ryż może przetrwać kilka dni nawet w upale
Później wystarczy tylko zniszczyć opakowanie i wydłubać smakowitą zawartość
Lodowe pyszności
Jak się przekonaliśmy, zarówno w Azji, jak i w Ameryce Południowej często wykorzystywaną bazą pod desery jest… zwykły, najzwyklejszy lód. W zależności od regionu zalewa się go smakowymi syropami, dodaje się sosy, soki, a nawet wyglądające niczym gluty zielone kluski (Cendol, Malezja), kukurydzę i fasolę (Halo–Halo, Filipiny), czy też owoce i mleko kokosowe (Es Teler, Indonezja). Podobne, choć nieco prostsze desery jedliśmy w Ameryce – wiórki lodu polane kolorowymi syropami są przysmakiem w Panamie czy Peru.
Takimi deserami objadaliśmy się w Malezji
A takimi chłodziliśmy się w Ameryce Południowej
Obnośne cukiernie
W Ameryce Południowej mieliśmy okazję spotkać się z ruchomymi cukierniami. W Ekwadorze i Peru widywaliśmy sprzedawców, którzy całą cukierenkę mieli ze sobą. W ekwadorskim Quito lody sprzedają często lodziarze, których łatwo rozpoznać po charakterystycznym białym stroju i czapce, a także „bańce” na lody z kranikiem, wożonej niczym taczka. Z kolei handlarze sprzedający tzw. ciepłe lody (pamiętacie z dzieciństwa ten zimowy przysmak?) przechadzają się zazwyczaj z miską pełną kolorowej pianki i naszpikowaną rożkami wafli. Zawsze kręci się wokół nich mnóstwo chętnych na coś słodkiego.
Takich panów przechadzają się ulicami Quito dziesiątki
Jak widać „ciepłe lody” prosto z miski na ulicy cieszą się sporą popularnością
Cukiernia centrum świata
W Kolumbii ogromną popularnością cieszą się lokalne cukiernie, które często stają się epicentrum miasteczka albo regionu. Zazwyczaj połączone z piekarniami oferują śniadania, kawę, herbatę, czekoladę na gorąco oraz ogromny wybór ciastek i ciasteczek. Niezależnie od wieku mieszkańcy okolicy tłumnie schodzą się do nich, aby złapać coś słodkiego, a przy okazji pogadać, zagrać w karty lub zasięgnąć wiadomości czy pooglądać TV. W tych kawiarnio-cukierniach nieraz spędzaliśmy przyjemne chwile i zawieraliśmy bardzo ciekawe znajomości.
Być może kolumbijskie cukiernie nie serwują najsmaczniejszych ciastek na świecie, ale za to przyjemność spędzania w nich czasu i integrowania się z mieszkańcami jest super
Słodziej się nie da
Będąc w Maroku przekonaliśmy się, że są regiony świata, w których skala słodkości jest wystrzelona w kosmos. Tamtejsze słodycze były dla nas nieznośnie wręcz słodkie, więc po zjedzeniu choćby kawałka ciastka nafaszerowanego mielonymi orzechami i migdałami i w dodatku polanego lukrem mieliśmy dosyć. Marokańskim klasykiem są ciasteczka zwane „rogami gazeli”, które robią furorę zarówno wśród mieszkańców, jak i turystów. Popite słodką marokańską kawą mogą dać potężnego cukrowego kopa. Podobnie jak tamtejsze suszone owoce, choćby takie jak gigantyczne daktyle. ?
Północnoafrykańskie i arabskie kraje słyną ze słodyczy, które słodyczą wychodzą poza skalę słodkości ;-)
Słodko na śniadanie
W wielu krajach śniadanie jest serwowane na słodko i nie mówię tu o płatkach z mlekiem popularnych w USA. Krajem, w którym śniadanie może być tylko i wyłącznie słodkie jest Argentyna. Kultową śniadaniową pozycją są tam tzw. facturas, czyli małe słodkie drożdżówki niejednokrotnie podawane z dulce de leche, czyli masą kajmakową, za którą każdy Argentyńczyk dałby się pokroić żywcem.
Na słodko śniada się też czasem w Azji. Naszym ulubionym słodkim śniadaniem były malezyjskie pyszne placki roti canai, serwowane z bananem, słodkim skondensowanym mlekiem i pyszną mleczną herbatą zwaną teh tarik. To chyba jedno z najlepszych śniadań na świecie!
Takie tradycyjne, słodkie śniadanie zaserwowali nam nasi argentyńscy przyjaciele
A to jedno z naszych ulubionych śniadań – malezyjska uczta w sam raz na start długiego i gorącego dnia (roti canai + teh tarik)
Owoce jako łakocie
Podobnie jak u nas, na całym świecie, a szczególnie w ciepłych regionach, owoce traktowane są jako popularny deser. Banany, mango, papaja czy arbuzy pocięte na kawałki i sprzedawane na gazetach, kubeczkach i woreczkach to popularna przekąska w wielu krajach. Z ciekawszych owocowych przysmaków mieliśmy okazję spróbować duriana, czyli ponoć najbardziej śmierdzący owoc świata, którego kolczasta skorupa skrywa słodkie, maziowate wnętrze. Owoc stał się synonimem brzydkiego zapachu (z tego względu często nie można go wnosić do pokoju hotelowego), co turystów odstrasza od jego spróbowania. Tymczasem jego smak jest naprawdę ciekawy, a największą niedogodnością jest to, że często po zjedzeniu odbija Ci się czymś w rodzaju mieszanki pora z cebulą… ?
Sprzedawcy owoców w Kolumbii kuszą spragnionych orzeźwienia przechodniów kubeczkami pełnymi soczystych, kolorowych owoców
Na całym świecie największą owocową różnorodnością charakteryzuje się jednak według nas Kolumbia. Na ulicach Medellin, Kartageny czy Bogoty można kupić owoce, jakich Wasze oczy nigdy wcześniej nie widziały… Słyszeliście kiedyś o lulo, guanabanie, czy chirimoyi? My też nie! Nie zmienia to faktu, że wszystkie tamtejsze owoce, których próbowaliśmy były soczyste, jakby słoneczne i naprawdę ciekawe!
Takie mamy słodyczowe doświadczenia! A Wam jakie słodycze zasmakowały najbardziej podczas podróży po Polsce, Europie i świecie? Koniecznie podzielcie się Waszymi słodkimi faworytami!