Indonezja to jeden z najciekawszych i najbardziej zróżnicowanych krajów, jakie mieliśmy okazję odwiedzić, niestety fragmentarycznie. Ponad 17 000 wysp rozsianych na długości 5 000 kilometrów, ponad 300 grup etnicznych używających setek różnych języków i dialektów, niesamowita różnorodność fauny i flory – ten kraj to kolorowy zawrót głowy! My po naszej krótkiej, bo miesięcznej wizycie na Jawie, Bali, liźnięciu Flores i Lomboku, możemy stwierdzić, że lista „zdziwek”, które mogą spotkać Cię na miejscu, mogłaby przypominać listę rzeczy, które wszystkie najbardziej rozwydrzone dzieci ze Stanów Zjednoczonych zechcą dostać w tym roku od św. Mikołaja… A oto lista naszych drobnych i większych zaskoczeń:
W Dżakarcie Halloween jest co weekend!
W indonezyjskiej stolicy, możesz dostać ataku serca, przechadzając się centrum miasta ! Tamtejsi studenci dorabiają sobie bowiem przebierając się za zjawy, trupy, mumie, mityczne potwory itd. Za drobne możesz sobie wiec strzelić pamiątkową fotkę z dzieckiem Rosemary, upiornym wisielcem, wampirem albo zakrwawionymi panienkami z XIX wieku. Właściwie skąd taki pomysł? Otóż według legendy, w okolicach starego więzienia do dziś straszą duchy torturowanych i mordowanych tam więźniów. Historycznie więzeniem zarządzali Holendrzy, urzędujący przez kilka wieków w Indonezji, którzy ponoć z niezwykłym okrucieństwem odnosili się do chińskich i indonezyjskich więźniów.
Ilość fanów ciężkiego grania
Indonezja jest w ogromnej większości muzułmańska, co sprawia, że najczęściej myśli się o niej w kategoriach państwa bardzo konserwatywnego. Okazuje się, ze nie do końca jest to zgodne z rzeczywistością. Kraj ten zdziwił nas ilością miłośników ciężkiej muzyki. Na ulicach pełno jest młodych (i nie tylko) ludzi w koszulkach heavymetalowych. W historycznej części Dżakarty, stolicy Indonezji, wieczorami można spotkać grupki przyjaciół grających na gitarze ciężkie kawałki lub słuchających np. Behemotha. Co ciekawe, aktualny prezydent Indonezji Joko Widodo (nazywany często Obamą Indonezji), jest pobożnym muzułmaninem, ale jednocześnie wielkim fanem heavy metalu, śmigającym na koncerty, jeśli tylko takowe mają miejsce w jego kraju.
W niedzielę po południu ilość młodych fanów ciężkiej muzyki, gromadzących się w centrum Dżakarty sięga setek, jeśli nie tysięcy…
Natężenie ruchu ulicznego
Ulice i drogi Indonezji pod względem ilości pojazdów ustępują tylko indyjskim aglomeracjom (oczywiście mówimy tu o krajach, w których byliśmy). Na drogach spotyka się głównie skutery oraz tuk-tuki, które są tanie i dostępne, a ich ilość jest przytłaczająca… Przejście przez ulicę jest czasem zadaniem karkołomnym i może zająć od kilku do kilkunastu (!) minut, więc przed wyjazdem do tego wyspiarskiego kraju warto poćwiczyć w Sajgonie albo w Bangkoku ;-))
Oczywiście ruch wynika z ogromnej ilości ludzi. Indonezja liczy ok. 250 mln mieszkańców, a zagęszczeniem przypominała nam tłoczne Indie, w których czuliśmy się ustawicznie otoczeni i obserwowani. Indonezja to właśnie drugi po Indiach kraj, w których czasem czuliśmy się jak gwiazdy rocka – zdarzyło nam się być proszonym o autograf! Szczególnie w Dżakarcie, gdzie na liczbę mieszkańców przypada niewielu turystów, zainteresowanie białymi twarzami jest ogromne.
Chrupki w… latarenkach
W Indonezji chyba najpopularniejszą przekąską i obowiązkowym dodatkiem do „dużych” dań są chrupki o fantazyjnym kształcie nazywane krupuk. Rzeczywiście fajna to przekąska, często o smaku krewetek, ryby lub czosnku. Dziwną rzeczą z nią związaną jest fakt, że w knajpkach i sklepikach krupuk przechowuje się w charakterystycznych pojemnikach, przypominających latarenki. I nie ma tu wyjątków – jest krupuk, muszą być latarenki! Niestety nie dotarliśmy do genezy tego stanu rzeczy, ale bardzo nam się ten zwyczaj podoba! Kolejną ciekawostką dotyczącą tej przekąski jest jej umiłowanie przez Holendrów (Indonezja była ich kolonią niemal przez 150 lat, chłopaki więc mocno się do niej przyzwyczaili).
Krupuk sprzedaje się tylko w charakterystycznych latarenkach.
Najżyczliwsi ludzie świata
W dzisiejszych czasach, kiedy Islam jest na cenzurowanym, ostrej krytyce poddaje się jego wyznawców. Tymczasem w Indonezji, gdzie właśnie Islam ma status religii państwowej, ludzie są niesamowici. Osobiście myśleliśmy, że po tym, czego doświadczyliśmy na gościnnych Filipinach, nikomu nie uda się pobić rekordu życzliwości. Okazało się jednak, że często niezamożni Indonezyjczycy mają serca większe niż.. ktokolwiek inny! Jednym z wielu przykładów wspaniałomyślności tych ludzi była pomoc, której zaznaliśmy podczas naszych wypadów na wulkany Bromo i Iljen Indonezyjczycy są super!
To jedni z wielu przemiłych ludzi, jakich spotkaliśmy na naszej drodze.
Ilość domorosłych muzyków
Pisaliśmy już, że w Indonezji sporo jest fanów ciężkiego grania, ale to nic przy ilości domorosłych muzyków, obecnych na każdym kroku! Młodzi i starsi próbują podreperować domowy budżet, muzykując w autobusach, na ulicach, wszędzie! Czasem w lokalnych środkach transportu tworzą się wręcz kolejki „czasoumilaczy”, rzępolących na mini-gitarach lub wygrywających melodyjki na flecikach. I choć jest dość urocze zjawisko i sami wspieraliśmy grajków drobnymi, po dłuższej chwili może się to stać męczące… Cóż, taki chyba jest lokalny koloryt Indonezji :-)
Batik wszędzie
Jeśli chodzi o tekstylia, Indonezja słynie z batików. Batik to tradycyjna metoda malowania materiałów przy użyciu naturalnego wosku i barwników. Oczywiście dziś ręcznie malowane batiki są bardzo drogie, ale imitujące batik materiały produkowane na skalę przemysłową są w Indonezji bardzo popularne. Do tego stopnia, że większość mężczyzn chodzi na co dzień w batikowych koszulach, a w sklepach można dostać wszystko w tym wzorze – od sukienek, t-shirtów, narzut na kanapy po czapeczki z daszkiem. Papieru toaletowego z tym wzorem niestety nie znaleźliśmy ;-)
Być w Indonezji i nie kupić czegoś z batiku, to wstyd straszny. No i my się wstydzimy ;-)
Bilet na pociąg kupisz… w supermarkecie!
Tak, to jeden z tych dziwów, które wprawiły nas w prawdziwą konsternację. Bilet na pociąg można w Indonezji kupić w popularnych sklepach sieci Indomarket. Ta państwowa sieciówka oprócz niedrogich produktów spożywczych i przemysłowych, oferuje także możliwość zakupienia biletów kolejowych. Jest to o tyle fajne, że nie trzeba fatygować się na stację kolejową, co szczególnie w ogromnej Dżakarcie może być czasochłonne i męczące. Korzystaliśmy z tej usługi nie raz!
Oczywiście na tym nie kończy się lista dziwów Indonezji, tam po prostu trzeba pojechać! My bardzo polecamy ten kierunek – gwarantuje on naprawdę niezliczoną ilość atrakcji. Teraz czekamy na Wasze opinie – co Was zdziwiło lub zaskoczyło w Indonezji?