Zamknij oczy i wyobraź sobie duże miasto pełne życia i spokoju jednocześnie. Pomyśl o sztuce, architekturze, wspaniałym jedzeniu serwowanym w klimatycznych knajpkach na wąskich uliczkach, pysznej kawie, wielu turystach, super możliwościach zakupów i optymalnej pogodzie, która nie straszy upałami, nie ziębi mrozem, a uspokaja lekko zachmurzonym obliczem, podkreślającym soczystą zieleń drzew. Co widzisz? Paryż? Nie, jesteśmy w Hanoi.
Stolica Wietnamu była naszym pierwszym przystankiem podróży po tym zróżnicowanym kraju. Trochę obawialiśmy się tego miasta – straszono nas głównie szalonym ruchem na ulicach, spodziewaliśmy się więc, że opuścimy je wymęczeni. Stało się inaczej – wyjechaliśmy zachwyceni, z niedosytem i pragnieniem powrotu! To, co najbardziej podobało się nam w Hanoi, wymienimy w punktach, kolejność przypadkowa ;-)
1. Klimat. Mimo tego, że w Hanoi pełno jest turystów z różnych stron świata, miasto nie zatraciło swojej atmosfery, która dla nas była kwintesencją miejskiego relaksu. Oczywiście z jednej strony w tym prawie 7-milionowym mieście ludzie spieszą się jak w każdej metropolii, co powoduje, że każdego ranka ulice są zalewane lawiną skuterów i samochodów. Z drugiej strony w całym mieście już od świtu widać jak mieszkańcy dbają o zdrowie i formę – parki zapełniają się adeptami sztuki tai chi, na ulicach widać miłośników gry w badmintona i biegaczy. Sama najbardziej turystyczna część miasta, czyli Stare Hanoi, jest oblegana przez turystów oraz usługodawców i sprzedawców im służących, ale jednocześnie zachowuje urok lekko śpiącego kolonialnego miasta. Stare kamienice tonące w zieleni równie starych drzew śpiewają głosami ptaków, których ozdobne klatki są podstawowym elementem dekoracyjnym każdego domostwa.
Po dzielnicy krążą akwizytorzy wszystkiego, uzbrojeni w tradycyjne nosidła przypominające wagę, prawie zawsze w tradycyjnych kapeluszach. Warto kupić od nich świeże lichi albo twarde, pyszne pączki, tylko uwaga na ceny – dla turystów są one wielokrotnie zawyżane! Usytuowany w centrum Starego Miasta staw z dekoracyjnym mostkiem i piękną świątynią jest również ciekawym akcentem w krajobrazie, świetnym miejscem na obserwacje mieszkańców uprawiających sporty i spotkania towarzyskie oraz przyjemnym miejscem na relaks. Do tej całej azjatycko-kolonialnej mieszanki należy dorzucić jeszcze komunistyczne akcenty w postaci mauzoleum czczonego tu wujaszka Ho Chi Minha, propagandowe muzea i sowieckie sierpy i młoty nadające politycznego sznytu lampkom świątecznym rozwieszonym nad ulicami i… mamy niepowtarzalne miasto. Nie do podrobienia!
2. Europejskie smaczki. No jednak to, co mówią jest prawdą – ludzie lubią piosenki, które znają. I my z radością patrzyliśmy na znajomą architekturę, zadbane, szerokie aleje i wąskie, klimatyczne uliczki rodem z paryskiego Saint German. Znajomo wyglądające salony samochodowe, nawet jeden zabytkowy wózek spod znaku Citroëna, urocze butiki z ciekawymi kolekcjami… prawdziwa Europa w Azji! Te europejskie akcenty dotyczą również gastronomii, bo czyż pieczone kasztany i bagietki, w dodatku serwowane z pasztetem nie są typowo francuskie?
3. No właśnie! Jedzenie i picie w Hanoi. Tu lokalsi relaksują się przy szklaneczce świeżego i lekkiego, przygotowywanego codziennie piwa bia hoi (znakomite!), chrupiąc przekąski i dyskutując o życiu. Uliczne knajpki z plastikowymi, maleńkimi stoliczkami i krzesełkami i zapełniają się falami mieszkańców w rytmie apetytu na główne i podstawowe danie – zupę w wielu wydaniach, podawaną na śniadanie, obiad i kolację. Co kilka metrów spacerujących po Hanoi dopada inny zapach – karkówki grillowanej do pysznej zupy bun cha, wywaru mięsnego na pho bo (zupę z wołowiną) lub pho ga (zupę z kurczakiem), świeżych ziół, stanowiących nagminnie używany dodatek do każdego dania i aromatycznej, niezwykle pobudzającej kawy przygotowywanej tradycyjnie w zaparzaczu phin. Tu nie można być obojętnym na zapachy, smaki i towarzyszące im sceny z życia wzięte. Można być tylko wiecznie głodnym! ;-)
4. Kultura. W Hanoi jest miejsce dla kin, teatrów, ale też opery. Wydaje się, że oferta kulturalna w tym mieście jest całkiem przyzwoita. My podczas naszego krótkiego pobytu zdążyliśmy odwiedzić popularny wśród turystów teatr lalek na wodzie, który oferuje kilka spektakli dziennie. Występ kolorowych postaci, od rolników, pastuszków i dzieci, przez węże, ptactwo i ryby, na smokach skończywszy, ma miejsce na scenie, którą jest…basen. Aktorzy, zanurzeni po pas w wodzie zwinnie sterują postaciami zza kurtyny, opowiadając ludowe historie w piękny i nietypowy sposób, a całości dopełnia muzyka i śpiewy w wykonaniu tradycyjnie i odświętnie ubranego zespołu oraz efekty pirotechniczne! Piękna sprawa, w dodatku za grosze (50 minutowy spektakl kosztował nas 60.000 dongów/os., czyli jakieś 11 złotych)! Byłoby idealnie gdyby nie hordy Chińczyków łażących w tę i z powrotem w trakcie spektaklu…
5. Zakupy. Jeśli, w przeciwieństwie do nas, masz wolne miejsce w plecaku lub walizce, wpadaj do Hanoi na zakupy! Azja to raj podróbek, a Hanoi North Facem stoi, więc jeśli obce są ci moralno-podróbkowe dylematy, rusz w poszukiwaniu wymarzonego plecaka czy kurtki (albo czegokolwiek innego) spod znaku North Face albo spraw sobie buty trekkingowe Salomon. Kupione za grosze, jeśli oczywiście potrafisz się targować, a wyglądają jak z firmowego salonu. Dziewczyny z pewnością znajdą coś dla siebie w małych butikach, oferujących krótkie serie fikuśnych ciuszków w słodkie, azjatyckie wzory. Zaś ci, którzy po powrocie mają ochotę obdarować bliskich ładnymi pamiątkami, zadowolą się z pewnością świetną ofertą gadżetów – pięknymi pałeczkami, dekoracyjnymi miseczkami, efektownymi puzderkami z ozdobnymi wzorami i tysiącem innych uroczych drobiazgów. Zakupy można robić w czynnych do późna sklepikach na dużym targu mieszczącym się pod dachem na Starym Mieście, czy podczas wieczornego, weekendowego marketu. My głównie podziwialiśmy te wszystkie rzeczy, ale i tak sprawiało nam to niemałą frajdę!
Kilka dni spędzonych przez nas w Hanoi będziemy wspominać niezwykle miło i kojarzyć z popołudniami nad szklaneczką bia hoi w lokalnym towarzystwie, niekończącymi się spacerami wokół malowniczego jeziora Hoan Kiem z tłumem amatorów tai chi i jedynymi z najlepszych ulicznych kuchni, jakie mieliśmy okazję testować. Polecamy, rekomendujemy i zachęcamy do rychłych odwiedzin! ;-) Tymczasem zobaczcie Hanoi z naszej perspektywy – zapraszamy do galerii!