Ostatnio zapanowała moda na podsumowania, nie oprzemy się jej i my. Jaki był dla nas 2015 rok? Z całą pewnością możemy powiedzieć, że łaskawy. I zdecydowanie przełomowy! W naszym kalendarium skupimy się na podróżniczych akcentach, ale nie obejdzie się bez odrobiny prywaty :-) Zaczynamy!
Styczeń
Nasza noworoczna laba trwa długo – fundujemy sobie z Tomkiem urlop od Nowego Roku do 7 stycznia. Siedzimy w szlafrokach z kubkami gorącej herbaty, obłożeni przewodnikami, notatnikami, ipadami i mapami i marzymy o długim wyjeździe w świat. Nie wiemy jeszcze czy, kiedy, dokąd i za co, ale na wszelki wypadek wyrabiamy nowe paszporty. Ziarenko zostało zasiane, już kiełkuje!
Ja z kolei zaliczam swój ostatni służbowy wyjazd – ląduję z małą grupką dziennikarzy na Rajdzie Monte Carlo, który zawsze był moim marzeniem. Spędzamy emocjonujący weekend w lodowatym Gap i sporo cieplejszej Nicei. Rajdowy idol Sébastien Loeb wraca w jednorazowym występie na oesy – jest super! Trzy dni później dowiaduję się, że wskutek restrukturyzacji za miesiąc pożegnam się z firmą. Zalewam się łzami, ale szybko dociera do mnie, że otwierają się przede mną zupełnie nowe możliwości.
Luty
Mimo tego, że jest to najkrótszy miesiąc w roku, trwa zdecydowanie za długo! Zaliczamy emocjonujący wypad do Bydgoszczy po komodę, przy okazji urządzamy sobie przebieżkę po lodowatym Toruniu, który uwielbiam i… czekamy na wiosnę i koniec mojej kadencji w firmie.
Marzec
Miesiąc mojego zawodowego oswobodzenia! Już od dawna planowaliśmy urlop i dokonujemy dzieła, z tym, że ja już jako bezrobotna ;-) Spędzamy fajny, ale zimny tydzień podróżując po trasie koncertowej idola Tomka – Devina Townsenda. Odwiedzamy Budapeszt, Bratysławę i Pragę, aby wrócić na ostatni koncert do Warszawy.
Następnego dnia wylatujemy do słonecznej, ale wciąż chłodnej Wenecji, gdzie spędzamy kilka cudownych dni w dającym nadzieję na wiosnę słońcu, później już tylko dzień w zachwycającej Bolonii i powrót do domu.
Kwiecień
Znów pod pretekstem koncertu ruszamy na przedłużony weekend do Londynu. Śmigamy po mieście, muzeach i galeriach. Czujemy pierwsze muśnięcia wiosny i rozkoszujemy się londyńskimi kwitnących magnoliami.
Maj
Właściwie to przez większość czasu uskuteczniamy przygotowania do naszego wesela, choć podróż coraz mocniej daje o sobie znać. Całą majówkę siedzimy przed komputerem i próbujemy ułożyć trasę naszej podróży. Wtedy też kupujemy bilet do Indii – mamy więc datę i pierwsze pewne miejsce naszej podróży.
Nasze wesele daje nam wielkiego, energetycznego kopa i uświadamia nam jak wielu wspaniałych ludzi mamy wokół nas. Po kilku dniach tańców i posiadówek do rana, jesteśmy jednak nieco zmęczeni. Odpoczywamy do czerwca :-)
Czerwiec
Coraz więcej czasu poświęcamy na planowanie podróży. Zaliczamy też piękny weekend na Dolnym Śląsku, który ja wielbię od dawna. Chwilę później lądujemy na chwilę w Tychach na weselu naszych przyjaciół.
Lipiec
Atmosfera się zagęszcza – coraz więcej tematów, coraz mniej czasu. Mimo wszystko planujemy skorzystać z zaproszenia na
na zlot zabytkowych citroenów. Spędzamy wspaniały weekend ze starymi przyjaciółmi z grona citromaniakow, jest super! W międzyczasie ogarniamy szczepienia, lekarzy i staramy się korzystać z lata w mieście.
Sierpień
Na początku miesiąca spędzamy weekend w Belgii – odwiedzamy Brugię, Gandawę, by na koniec spędzić cudne chwile z przyjaciółmi w Antwerpii. Za dwa tygodnie lądujemy w Amsterdamie, w którym mimo pełni kanikuły w Europie, marzniemy okrutnie. Ale dzięki temu zaliczamy wszystkie możliwe muzea. Jak zwykle jest super. Chwilę później Tomek wypuszcza się do Czech na festiwal Brutal Assault, a ja spędzam miłe chwile z przyjaciółkami w moim studenckim Poznaniu i udaję się do rodzinnej Białej Podlaskiej. Robi się coraz goręcej!
Wrzesień
Miesiąc-wyzwanie. Tomek wciąż pracuje, a ja pakuję kartony, biegam za wizami, załatwiam niezałatwione sprawy. W międzyczasie zwozimy graty, próbujemy spotkać się ze wszystkimi przyjaciółmi i znajomymi, co niestety nie udaje się w 100%, zaliczamy imprezę pożegnalną w Warszawie i u rodziców i… jesteśmy gotowi do startu. Choć trochę zestresowani i spięci…
Październik
Nadeszła wiekopomna chwila! 2 października o 9 rano, spakowani i postawieni na baczność, ale też zmęczeni szaleństwem ostatnich dni, wylatujemy do Rygi, która jest pierwszym przystankiem w naszej zaplanowanej na około rok podróży.
O reszcie roku wiecie prawie wszystko, ale jeśli nie pamiętacie szczegółów, podrzucam Wam linki-przypominacze w kolejności chronologicznej. Spokojna Ryga, uroczy Tallin, zachwycający Petersburg, monumentalna Moskwa i szalone Indie. Cofamy się do października!
Listopad
Oj działo się! Oszałamiające Indie i spokojna Birma… Nasze zapiski i galerie znajdziecie pod tym linkiem.
Grudzień
Kilka ostatnich dni w Birmie i początek przygody z Wietnamem. Taki grudzień!.
Podsumowując – ten rok był dla nas przełomowy. Po długich bojach i wahaniach zdecydowaliśmy spełnić nasze wielkie marzenie i dopięliśmy swego – w kilka miesięcy po podjęciu decyzji ruszyliśmy na podbój świata, w stronę wolności. Przypięczętowaliśmy też nasz związek drugim (po grudniowym cywilnym) ślubem, podzieliliśmy się radością z ludźmi, których kochamy podczas wesela i których wsparcie czujemy codziennie. Mamy za co dziękować losowi i ludziom!
Na koniec życzenia dla Was, aby każdy rok był tak udany jak mijający 2015 dla nas. I to nie tylko podróżniczo! Cieszmy się zdrowiem, bliskimi, uczmy się i korzystajmy z życia ile się da! Zawsze z uśmiechem na ustach, choć wiatr często wieje piachem w oczy. Mierzmy wysoko, miejmy ambicje, nawet jeśli na początku wydają się zbyt wysokie. Do odważnych i pozytywnie pokręconych świat należy!
Do Siego Roku, Kochani Czytelnicy!
Marta i Tomek