Przeczytajcie wywiad, który przeprowadziła z nami Danusia Awolusi z serwisu goforworld.com. Dowiecie się z niego o kwestiach, których na blogu nie poruszaliśmy… Zapraszamy!
GFW: To chyba jakaś niesamowita historia. Jedna z tych pod tytułem: była super praca, zabrakło jej, przewracamy świat do góry nogami i…?
Tomek: Hmmm… Nie do końca było tak, że najpierw nastąpiło rozstanie z pracą, a później zdecydowaliśmy się przewrócić życie do góry nogami. Od dawna w naszych głowach tliła się wizja dużej podróży. Długo zastanawialiśmy się jak pogodzić ją z pracą i okazało się, że nie ma tu innego rozwiązania, niż rezygnacja z etatu. Wtedy, paradoksalnie szczęśliwie dla nas okazało się, że firma Marty robi „wielką czystkę” i zwalnia ją z pracy. Złożenie wypowiedzenia przeze mnie stało się wtedy tylko kwestią czasu…
Marta: Historii takich, jak nasza, słyszymy wiele – coraz częściej spotykamy ludzi, którzy chcieli poczuć wolność i zaczęli podróżować. Z drugiej strony w najbliższym otoczeniu osób, które tak drastycznie zmieniły swoje życie, znamy niewiele. To była kwestia „teraz albo nigdy”. Byliśmy już zmęczeni i wypaleni codziennymi obowiązkami i szalonym tempem, podobnym do tego, jakie uskutecznia chomik w swoim kołowrotku. Mimo, że teoretycznie na nic nie mogliśmy narzekać czuliśmy, że czegoś nam brakuje. Tym czymś był przede wszystkim czas – dla nas indywidualnie i razem, na zatrzymanie się, na pomyślenie, odpoczynek. Kiedy w głowach pojawił się pomysł podróży, rozkładaliśmy naszą sytuację na czynniki pierwsze – pod względem finansowym, zawodowym, rodzinnym. Z naszych wyliczeń wyszło, że możemy pojechać. A nawet, że powinniśmy. No i pojechaliśmy!
GFW: Czy to pragnienie szaleńczej podróży i tak wyszłoby na pierwszy plan? Gdyby jednak praca została?
Marta: Tak jak już wspomnieliśmy, marzenie o podróży pojawiło się jeszcze przed moim zawodowym rozstajem dróg. Samo postanowienie o tym, że na pewno i nieodwołalnie wyjeżdżamy, również zapadło na kilka tygodni przed pożegnaniem z pracą. Wtedy mieliśmy tylko blade pojęcie o tym kiedy, jak i dokąd wyjeżdżamy. Po tym, jak praca, którą uwielbiałam, ale która od jakiegoś czasu mnie już przytłaczała, powiedziała mi „pa”, sprawy nabrały nowego biegu. Oczywiste stało się, że nie będę szukać nowego etatu, choć pojawiały się bardzo interesujące propozycje. Również Tomek musiał zmierzyć się ze złożeniem wypowiedzenia, co wcale nie było takie proste, jak mogłoby się wydawać. Postanowiliśmy, że wyjedziemy już jesienią i od razu zaczęliśmy przygotowania. No i tak jeździmy sobie już czwarty miesiąc z perspektywami na kolejnych kilka. Cieszymy się, że strachy, które czasem podszeptywały nam czarne scenariusze, nie wygrały z chęcią realizacji marzenia. Nie daliśmy się zamknąć w klatce własnych obaw, konwenansów i oczekiwań innych. Chyba powinniśmy być z siebie dumni, że udało nam się dopiąć swego i że teraz oglądamy świat z bliska, a nie zza okna biurowca czy na ekranie komputera.
Więcej przeczytać możecie na GoForWorld.com.