Jakiś czas temu udzieliliśmy kolejnego mini-wywiadu, tym razem dla „Słowa Podlasia” – tygodnika z rodzinnego miasta Marty, czyli Białej Podlaskiej. Zadano nam kilka fajnych pytań, więc materiał jak najbardziej polecamy! Poniżej przeczytacie jedynie początek tekstu, link do pełnej wersji znajduje się na dole artykułu!
„Let`s get lost!” – to ich pomysł na roczną podróż. Są w niej od sześciu miesięcy. – Żeby się odnaleźć, czasem trzeba się zgubić. A schodząc z utartych szlaków z turystów, zmieniamy się w obserwatorów życia – wyjaśniają.
Jest późny wieczór, 23 marca. Marta opada z sił. To był ciężki dzień i fantastyczny zarazem. Pełen wrażeń, miejskiego gwaru, nowych twarzy, wzruszeń i zadziwienia. Przemieszczali się trójkołowcem, autobusem i dżipnejem. Wędrowali pośród zabytków z XVI wieku w Intramuros. Zajrzeli do kościoła San Augustin i bazyliki manilskiej. Obejrzeli Fort Santiago i cmentarz chiński, na którym grobowce wyglądają jak domy i służą także żywym. O zmroku podziwiali jeszcze kościół San Sebastian zaprojektowany przez Gustava Ei Eiffela, projektanta słynnej paryskiej wieży.
Są w Manili, stolicy Filipin. Marta i jej mąż Tomek wylądowali w niej dzień wcześniej. Prosto z Tajlandii. Przedtem byli na Łotwie, w Estonii, Rosji, Indiach, Birmie, Wietnamie, Kambodży i Laosie. Przed nimi jeszcze Malezja, Singapur, Indonezja oraz Brunei, a potem zachodnie wybrzeże Ameryki Południowej: Boliwia, Ekwador, Kolumbia, Argentyna, Chile i Peru. Małżeństwo jest w drodze od października ubiegłego roku. Po pytaniu, kiedy wracają do Polski, zapada cisza. Jeszcze nie potrafią odpowiedzieć. Podróż wciągnęła ich na dobre. […]
Do pełnej wersji tekstu autorstwa Kamili Kolędy odsyłamy na stronę tygodnika Słowo Podlasia.