Lwów wpadł nam w nasz podróżniczy kalendarz niejako przypadkiem. Zastanawialiśmy się, gdzie możemy wyjechać na weekend albo ciut więcej i padło na to właśnie miasto, głównie za sprawą mojej Mamy, której Lwów marzył się od zawsze. A że Tomek szybko wykombinował tanią trasę lotniczą, nie zastanawialiśmy się zbyt długo!
Zacznę od trasy – do Lwowa polecieliśmy Rynairem i Wizzairem. Z Okęcia pomknęliśmy do Wrocławia (Ryanem), skąd węgierski przewoźnik (Wizz) oferuje bezpośrednie połączenia do Lwowa. Na Okęcie mamy 20 minut spacerem, we Wrocławiu mieliśmy ok. 3 godzin na dobudzenie się kawami, odprawę paszportową i dotarcie do bramek. Powrót również poszedł gładko – wracaliśmy o 14:45 Wizzairem do Wrocławia, a później Ryanairem do Warszawy. Tu trzeba wiedzieć, że loty z Wrocławia do Lwowa są tylko w soboty i wtorki, podobnie jest z powrotami.
Muszę powiedzieć, że trochę poszliśmy na żywioł – nie udało nam się przygotować do tego wyjazdu jak do wszystkich innych. W zasadzie nie wiem czemu – trochę brakowało nam czasu, a trochę … mieliśmy ochotę na spontan. Pobyt we Lwowie kręcił się więc wokół chłonięcia niezwykłej atmosfery dawnego polskiego miasta. Co więc robiliśmy?
- Przesiadywaliśmy godzinami w klimatycznych knajpkach, których pełno w starej części miasta. Lwów słynie z niebanalnych barów i restauracji – można tam znaleźć knajpę Gasowa Lampa z pomnikiem Łukasiewicza, knajpkę z przewodnim motywem masochistycznym, w której można dostać solidnego klapsa już na wejściu albo tzw. piwny teatr z występami na żywo, czyli bar Pravda. My polubiliśmy też Pijaną Wiśnię, gdzie na stojąco można skosztować pysznego likierku wiśniowego. Warto tu zaznaczyć, że lwowskie ceny są naprawdę rewelacyjne – na starym mieście piwo kosztuje między 2,5-5 PLN…
- Szwendaliśmy się po dachach. Udało nam się zarezerwować arcyciekawą wycieczkę z biurem podróży Kumpel Tour, które dzięki swoim znajomościom zaoferowało nam niezapomnianą przechadzkę po mieście i dachach, na które zwykły śmiertelnik nie ma wstępu.
- Wstąpiliśmy na Alfa Jazz Festival – doroczną imprezę, która przyciąga gwiazdy jazzu z całego świata. Wstęp jest płatny, jeśli macie ochotę mieć widok na scenę, natomiast strefa z telebimami jest całkowicie za free. Warto wziąć na tę okoliczność koc lub matę – w parku im. Bohdana Chmielnickiego nie wystawia się zbyt wielu ławek, o miejsce trzeba zadbać samemu.
- Zajadaliśmy się ukraińską kuchnią – było sało z czosnkiem, był barszcz ukraiński, solianka, placki ziemniaczane ze śmietaną i pyszne zapiekanki z mięsem i ziemniakami. Udało nam się też skosztować gruzińskich haczapuri i czinkali.
- Zaglądaliśmy we lwowskie, klimatyczne podwórka. Zresztą nasze wynajęte przez AirBnB mieszkanie było zlokalizowane na piątym, wysokim piętrze starej kamienicy, a z balkonu mieliśmy widok na podwórko i codzienne życie mieszkańców. Udało nam się także zaprzyjaźnić z naszą starszą sąsiadką, która miała wielką ochotę na pogawędki i dzięki której dowiedzieliśmy się, jak wygląda życie na Ukrainie. A jednym z najciekawszych podwórek, jakie mieliśmy okazję zobaczyć było tzw. Podwórko Zabawek, z całą armią odschoolowych pluszaków (dzięki Kamila za polecenie tego miejsca!)
- Robiliśmy zakupy. Jako, że Ukraina jest sporo tańsza niż Polska, postanowiliśmy zrobić zakupy, choć nieco ograniczał nas mały, podręczny bagaż. Niemniej jednak z Lwowa wróciliśmy z zapasem pysznej chałwy słonecznikowej, naszymi ulubionymi batonami ze słonecznika zatapianego w miodzie i… papierosami… Kupiliśmy też kalmary, będące idealną przekąską do piwa oraz koszulki-wyszywanki z tradycyjnym ukraińskim motywem, które naszym zdaniem są rewelacyjne. Mojej mamie udało się także kupić świetne buty – okazuje się, że Ukraina to też dobry cel dla miłośników pięknego obuwia.
Z pierwszą chwilą pobytu w magicznym Lwowie wiedzieliśmy, że jeszcze tam wrócimy. Na celowniku mamy oczywiście Cmentarz Orląt Lwowskich, więzienie przy Łąckiego i wiele innych miejsc, na które nie znaleźliśmy czasu. Z chęcią posłuchamy też Waszych rad i sugestii – jeśli byliście kiedyś we Lwowie, koniecznie powiedzcie, co podobało Wam się najbardziej!