Podsumowań nadszedł czas! Wreszcie! Kurczę, w końcu udało nam się zrobić całkiem dużą, fajną rzecz! Dla tych, którzy regularnie nas śledzili oraz tych, którzy tylko z doskoku podglądali nasze przygody przygotowaliśmy garść statystyk z naszej podróży. Co, ile i jak zrobiliśmy w czasie naszej podróży dookoła świata? Przekonajcie się sami!
W drodze spędziliśmy 17 miesięcy, czyli dokładnie 516 dni. Czas liczymy od wyjazdu z Warszawy 2 października 2015 do końca pobytu w Nowym Jorku w marcu 2017.
- Wykorzystaliśmy urlop z aż 20 lat pracy etatowego pracownika – udało nam się odbębnić dokładnie 37 dwutygodniowych wakacji! ?
- W sumie udało nam się odwiedzić 30 krajów na 4 kontynentach, a były to (w kolejności chronologicznej): Łotwa, Estonia, Rosja, Indie, Mjanma, Wietnam, Kambodża, Laos, Tajlandia, Filipiny, Malezja, Brunei, Singapur, Indonezja, Kanada, Kostaryka, Panama, Kolumbia, Ekwador, Peru, Boliwia, Chile, Argentyna, Urugwaj, Szwajcaria, Niemcy, Węgry, Austria (tylko Tomek), Czechy, Stany Zjednoczone.
- Aż 43 razy przekraczaliśmy granice państw, co skutkowało wbiciem 71 pieczątek w każdym z paszportów.
- Czterokrotnie przekroczyliśmy równik.
- Najdalej wysuniętymi punktami, jaki mieliśmy okazję odwiedzić były Sankt Petersburg (59.9343° N) oraz Ushuaia (54.8019° S).
- Najwyższy punkt, jaki udało nam się zdobyć to podnóże peruwiańskiej góry Vinicunca – 5200 m n.p.m.
- 34 razy siedzieliśmy na pokładzie samolotu. Nasz najdłuższy lot z Szanghaju do Toronto trwał ponad 14 godzin. Jedynie 7 razy jechaliśmy pociągiem, z czego 5 razy w Indiach. Odbyliśmy także ok. 30 podróży łodzią. Nasz najdłuższy rejs trwał aż 4 dni i 3 noce.
- Udało nam się policzyć, że na pokładach autobusów spędziliśmy aż 32 noce. To ponad miesiąc! O dniach nie wspominamy i nie liczymy ?
- Na lotniskach spaliśmy 6 razy, nocy spędzonych na dworcach nie potrafimy zliczyć ?
- Zaprzyjaźniliśmy się z motorkiem i przejechaliśmy nim ponad 1000 kilometrów po drogach Wietnamu i Tajlandii oraz bezdrożach Laosu i Indonezji
- W podróż wyjechaliśmy z dwoma telefonami. Skradziono nam trzy…
- Mieliśmy niezliczoną ilość problemów żołądkowych w Indiach, zaliczyliśmy wizytę u dentysty w Wietnamie, odtykanie ucha w szpitalu w Laosie, badanie krwi na obecność dengi w Malezji, płukanie oka w Peru i mega gorączkę w Birmie.
- Na dysku zewnętrznym, na który Tomek dmuchał i chuchał, modląc się, żeby ten się nie zniszczył, przywieźliśmy prawie 80000 zdjęć, robionych na dwa aparaty, oraz kilkaset filmików. Spłodziliśmy 90 postów na blogu, opublikowaliśmy 250 fotek na Instagramie i Bóg jeden wie, ile wpisów na Facebooku.
- Udało nam się zrobić wiele nowych dla nas rzeczy – odbyliśmy pierwsze w życiu nurkowanie z akwalungiem, po raz pierwszy zajrzeliśmy w trzewia wulkanu, snurkowaliśmy z rekinami, zdobyliśmy pierwsze szczyty gór, nauczyliśmy się jeździć skuterem, chodziliśmy po prawdziwej dżungli, bawiliśmy się w zatoce z młodą foką, byliśmy na dwóch azjatyckich weselach, spaliśmy na pustyni…
- Jedliśmy świnkę morską, pędraki, nietoperza, skosztowaliśmy kurzych łapek na patyku, prażonych pasikoników i soczystych owoców, których nazw nie jesteśmy w stanie odtworzyć
- Byliśmy bardziej niż szczęśliwi mogąc podziwiać żyjące na wolności manty, smoki z Komodo, rekiny, lwy morskie, głuptaki, różowe rzeczne delfiny, olbrzymie żółwie lądowe z Galapagos oraz żółwie morskie, tukany, dzioborożce, cudowne orangutany, nosacze, wielkie mrówki, kajmany, rajskie ptaki…
- Widzieliśmy tysiące fascynujących twarzy, mieliśmy okazję przyjrzeć się codziennemu życiu w wielu zakątkach globu. Zdobyliśmy wielu nowych znajomych i kilku przyjaciół z różnych stron świata, z którymi połączyła nas prawdziwa chemia i których z pewnością jeszcze spotkamy.
To dużo czy mało? Jeśli porównam nasze wybryki z 17 miesięcy do rzeczy, których udało nam dokonać w ciągu dowolnie wyciętego 1,5 roku z naszego dorosłego życia, to stwierdzam, że to była prawdziwa petarda! W porównywalnym czasie mogliśmy odpalić kilka projektów w pracy, obejrzeć trochę filmów, zaliczyć kilka koncertów, wypić parę butelek wina z przyjaciółmi i odliczać dni do kolejnych urlopów, świąt, sylwestrów, czyli generalnie tkwić w świecie, który znaliśmy i w którym dobrze się czuliśmy, ale w którym jednak brakowało fajerwerków i codziennego WOW. Nie chciałabym zabrzmieć zbyt filozoficznie, ale mam wrażenie, że ta podróż otworzyła nam w głowie szufladę z pomysłami na siebie, z radością życia i poczuciem, że w życiu można dużo i zdecydowanie więcej niż nam się wydaje. Trzeba tylko chcieć i swoje chciejstwo z radością egzekwować! Nam szczęśliwie się to udało i tę dobrą passę mamy zamiar nadal eksploatować. Takiej pasji i podobnej energii życzymy i Wam! ?
Spodobał Ci się ten tekst? Zalajkuj, skomentuj, podaj dalej! To niezmiennie daje nam super pozytywnego kopa do działania! ?