Wracamy do naszego cyklu! Co może zdziwić Cię w Malezji? Oto lista rzeczy, które nas zaskoczyły podczas 1,5-miesięcznego pobytu w Malezji kontynentalnej i na Borneo.
Protony na ulicach
W świecie, gdzie globalizacja zatacza coraz szersze koło, również w motoryzacji zdominowanej przez gigantów takich jak Toyota, grupa Volkswagen czy Ford, Malezja zdecydowanie się wyróżnia. Słyszeliście kiedyś o marce samochodów Proton? Nie? W sumie to nic dziwnego – ta malezyjska marka nigdy nie była trwale obecna na europejskim rynku (oprócz Wielkiej Brytanii i Niemiec), za to swego czasu święciła triumfy w wyścigach samochodowych. Na malezyjskich ulicach możecie dziś zobaczyć mnóstwo starszych Protonów Saga, Putra, czy Wira.W sumie to właśnie ta marka najbardziej rzucała nam się w oczy. Ciekawy to kąsek dla fanów motoryzacji.
Miks kulturowo-etniczny
W Malezji z powodzeniem współegzystują ze sobą trzy grupy etniczne – Malajowie, Chińczycy i Hindusi. Mimo ogromnych różnic kulturowych, odmiennych religii czczonych w hinduistycznych i chińskich świątyniach oraz islamskich meczetach, różnych języków i często zamieszkania w odrębnych częściach miasta (China Town, Little India), ludzie ci zdają się znajdować porozumienie. Wielokrotnie widzieliśmy np. Hindusów, Chińczyków i Malajów grających w szachy dyskutujących podczas wspólnego posiłku, dobijających interesy itd. Z jednej strony wyraźny jest podział pomiędzy tymi trzema grupami etnicznymi, a z drugiej widać, że jakoś udaje się im zgodnie współegzystować. Można? Można!
Street art w miastach
Choć Malezja może wydawać się dość konserwatywnym państwem, na ulicach jej miast bywa bardzo kolorowo i alternatywnie. Ważnym elementem zapewniającym Malezji rozpoznawalność jest sztuka uliczna, uatrakcyjniająca miejską przestrzeń. Królestwem street artu jest zdecydowanie Georgetown, ale świetne i kreatywne murale znajdziecie także w borneańskim Kuching, Melace, Ipoh oraz Kuala Lumpur. Zresztą zajrzyjcie do podlinkowanej galerii tematycznej!
Kawa i herbata serwowana w … workach!
Na ulicach malezyjskich miast pyszną kawę ze skondensowanym mlekiem lub orzeźwiającą mrożoną herbatę możecie kupić w… woreczkach! Sprzedawca przygotowuje napój,najczęściej chłodzi go, wlewa go do woreczka, zawiązuje sznurkiem, który klient zaczepia o przegub dłoni, dorzuca słomkę i gotowe! Wbrew pozorom ten sposób podawania napojów jest chyba bardziej ekologiczny niż drogie papierowe lub plastikowe kubki, a do tego szalenie wygodny. Nam picie napojów prosto z woreczka bardzo się podobało!
Teh tarik na lodzie i na wynos to prawdziwy smak Malezji!
Hidżab i dżinsy, czyli islam na luzie
Mimo miksu etnicznego i religijnego, dominującą religią w Malezji jest islam. Ponad 60% mieszkańców jest właśnie tego wyznania. Malezja jest jednak bardzo rozwiniętym krajem, a tradycja i nowoczesność miksują się tam w często zabawny sposób. Na ulicach miast najczęstszym strojem religijnych muzułmanek jest hidżab i … dżinsy oraz trampki. Kobiety w Malezji także chcą być na topie, śledzą trendy, noszą t-shirty z sieciówek z zabawnymi nadrukami, ale jednocześnie przestrzegają nakazu zakrywania włosów.
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/letsgetlostpl/photos/a.1476535795976358.1073741828.1458333237796614/1551688421794428/?type=1&theater/” width=”750″/]
Wybór i ceny jedzenia
Malezja to raj dla smakoszy! Wszyscy ci, którzy uwielbiają odkrywać nowe smaki, będą zachwyceni faktem, że w Malezji przenikają się kulinarne tradycje wielu kultur, głównie malajskiej, chińskiej i hinduskiej. Na tzw. food courtach można dostać oczopląsu i ślinotoku jednocześnie na widok aromatycznych zup z owocami morza, kultowego kuew-teow (smażonego makaronu ryżowego z małżami) oraz kolorowych i orzeźwiających deserów. Do tego cudowna herbata teh tarik, a na śniadanie roti canai, czyli puszysty malajski placek podawany np. ze słodkim mlekiem. Porcje są ogromne, a ceny nieprzyzwoicie niskie. W przeciętnej knajpce za posiłek płaci się od 5 do 10 złotych. Wybór jedzenia jest nieprzyzwoity i mile zaskakuje przybyszów :-)
Malezja jest rajem dla miłośników orientalnej kuchni. Na samo wspomnienie ślinka cieknie…
Dostępność i ceny alkoholu
Jeśli liczycie na to, że w Malezji będziecie sobie popijać piwko do niemal każdego posiłku, weźcie pod uwagę dostępność i ceny alkoholu. Jako, że większość Malezyjczyków nie pije alkoholu ze względu na wyznawaną religię, napoje wysokowe nie są tak powszechnie dostępne, jak chociażby w Tajlandii, a ich ceny są sporo wyższe. Za półlitrową butelkę piwa w sklepie trzeba zapłacić równowartość nawet 16 PLN. W chińskich sklepikach (zapomnijcie o 7Eleven, czy innych sieciówkach) można dostać ryżową wódkę, whisky oraz piwo w puszkach, ale jest to wciąż spory wydatek. My podczas pobytu w Malezji zdecydowaliśmy się na popijanie teh tarik i mrożonej herbaty. Wyszło nam to na zdrowie, a i portfel nie ucierpiał!
A Wy? Mieliście okazję być w Malezji? Co Was zdziwiło, zaszokowało, zaskoczyło? Czekamy na wieści i Wasze relacje!